Janowo

Opowieść wigilijna

 

Kolejny dzień. Pociąga. Mroźny poranek. Zima. Dźwięk budzika w przerażający, dziwny - właściwy jedynie budzikom sposób, wciąż tkwił w jego uszach. A może to sygnał oznaczający odjazd ze stacji? Dla Huberta nie było w tym wielkiej różnicy. Ważne, że jechał. Po raz kolejny. Jak zwykle. Zajął miejsce w nieco zatłoczonym, porannym pociągu. I jak zwykle od razu wyjął ze swego plecaka coś do czytania ... Całkowanie na rozmaitościach.

Nauka w pociągach nie miała zbytniego sensu. Hubert wiedział o tym doskonale. Jakiś głos, a może jakieś coś, a może po prostu on sam, powodował jednak że każdy dzień zaczynał się tak samo. Próbował. Czytał w tempie dwa wyrazy na jedno spojrzenie za okno. Po przeczytaniu trzech zdań nie pamiętał już dokładnie o czym czyta. Był śpiący. Po chwili przypomniał sobie, że warto by sprawdzić która to już godzina. 6:43.

Hubert zamknął oczy, wziął głęboki wdech i pomyślał - czemu już nie śpię? Jednak nie znalazł odpowiedzi na to pytanie. Tak jak i nie znajdywał ostatnio odpowiedzi na większość pytań. Po prostu żył. Po prostu, jeździł codziennie przemęczonym pociągiem z innymi przemęczonymi ludźmi. A potem wychodził, biegł na wydział, pisał, notował, liczył, myślał, a potem wracał i spał... A potem dzwonił budzik, którego głos zlewał się z piskiem hamulców kolejowych i z odgłosem odjazdu i dźwiękiem telefonów komórkowych dzwoniących w pociągu. Wszystko zlewało się w jeden dźwięk. Czas. Nie było czasu. Było teraz. Jakby parafraza Nieba - wieczne teraz. Tylko że to teraz nie było szczęśliwe. To teraz nie było też nieszczęśliwe. Po prostu było. Hubert sam był zdziwiony, że aż tyle myśli przeszło przez jego zmęczoną głowę. - No to teraz chyba czas przeczytać gazetę.

Kto choć raz znalazł się w porannym mieście wie, że dość trudno dojść gdziekolwiek nie dostając kilku darmowych gazet. Hubert ich nie lubił. Ale co tam? Był zmęczony, a gazety z reguły nie były mądre. Czytać - dobry sposób by nie spać. Czytał chwile. Chwila trwała chwile, jednak on nie dostrzegł jej upływu - wciąż teraz. Po tej chwili jednak, stwierdził, że coś chyba nie jest do końca w porządku. Słyszał śpiew. Ktoś śpiewał w pociągu. Dziecko...

Dzisiaj w Betlejem, dzisiaj w Betlejem
wesoła nowina,
że Panna czysta, że Panna czysta
porodziła Syna.
Chrystus się rodzi, nas oswobodzi,
Anieli grają, króle witają,
pasterze śpiewają, bydlęta klękają,
cuda, cuda ogłaszają.

Święta. Tak. Zbliżały się Święta. Cóż za biedne dziecko. Ile ono ma lat? 7? Eh. Hubert nie lubił takich chwil. Musiał okazać się nikim. Po chwili dziecko, nie dostając nic od nikogo przeszło do następnego wagonu. Nic się nie stało. Hubert już prawie zaczął myśleć o tym co się stało... Ale prawie myśleć to nie myśleć. Czytał więc dalej. Pośród morza słów, pływały zdania, z których wyłaniało się coś wielkiego, strasznego i niebezpiecznego. Informacja. Informacja, która zalewała wszystko. Ktoś zabił, ktoś zgwałcił, ktoś porzucił, ktoś wziął ślub (o dwaj panowie), ktoś wygrał, ktoś przegrał, ktoś skłamał, on i ona razem po latach, wygrana w konkursie, jutro śnieg, a wieczorem hit kinowy w twoim TV, na dodatek znowu przecenili przecenione telefony (dopłacają do rozmów), wywiad, felieton, recenzja, opinia, wiadomości ... urodził się Bóg, romans. Stop. Urodził się Bóg? Hubertowi znanemu ze swych błyskotliwych żartów, na myśl przyszło od razu zadanie ,,znajdź niepasujący szczegół'', bo stanowczo coś tu nie pasowało. Urodził się Bóg? Czytał dalej - ,,w Betlejem narodził się syn Boży, spełniły się zapowiedzi proroków i oczekiwania tysięcy ludzi''. W tym momencie należałoby się spodziewać reakcji, którą opisać można krótkim słowem szok. Należałoby - ale czy wszystko zawsze jest jak należy?

Hubert pomyślał - fajnie ... i odłożył gazetę. Spojrzał za okno. O już niedaleko. Wstał i zaczął owijać się szczelnie szalikiem. Zabrał plecak i udał się w kierunku wyjścia. Nic się nie stało. Kolejny dzień się zaczynał. Zwyczajny. Nic się nie stało, a nawet jeśli się stało to ... nie ma na to coś czasu.


Z okazji zbliżających się Świąt Narodzenia Pana, życzymy Ci przede wszystkim czasu! Odnajdź na nowo swój czas! Odnajdź czas dla Boga, dla ludzi, dla siebie. I raduj się!
Bóg rodzi się wciąż na naszych oczach - dzisiaj.

Witek z Dorotką